XII Maraton za nami.
Jak zwykle o 6 rano wyruszyliśmy by zmierzyć się z dystansem 200km. 30 lipca 2016 r. na starcie w Pile zameldowało się 11 osób a w Ujściu dołączył do nas Leszek. No i w Ujściu pierwsza przygoda. Po przywitaniu z Leszkiem ruszamy i nagle w jednym z rowerów korba ląduje na asfalcie. Szybka naprawa jedziemy dalej. Niestety w Romanowie Dolnym w skutek niesprzyjających okoliczności korba dokonuje żywota i w Czarnkowie meldujemy się w liczbie jedenaścioro. Na Rynku witamy się z Krzyśkiem, którego w trybie awaryjnym zawezwaliśmy do naprawy, jednak już nie było czego naprawiać 🙁 Od Czarnkowa do Połajewa jedziemy przez Ciszkowo, Wronki. W międzyczasie odwiedzamy pałac w Obrzycku. Na bogato – zostajemy wpuszczeni i wypuszczeniu całą szerokością bramy 🙂 W Połajewo Silvano zatrzymujemy się na przerwę obiadową. Osobiście polecamy wyborną zupę meksykańską, ale również pozostałe dania zostały zjedzone ze smakiem. Jakub Wicher przywitał nas iście solidnymi porcjami, aż była obawa, że nie będzie siły jechać dalej, a przed nami jeszcze 100km. Było smacznie, solidnie polecamy i już szykujemy rajd „Zupy Meksykańskiej” 😀
Od Połajewa po zmienionej trasie ruszamy w stronę Ryczywołu, następnie przejeżdżamy przez Rogoźno by zatrzymać się w Wągrowcu na lodach (i tu nie będzie lokowania produktu 😛 ). Od Wągrowca pod wiatr, który dopiero odpuszcza w Dziewokluczu. Następnie Alpaki w Klotyldzinie, muskamy Margonin i zatrzymujemy się dopiero w Tawernie w Ratajach. Jest czas na odpoczynek, ważne przemyślenia i ostatnie zakupy w sklepie. Po tych przemyśleniach jeden „maratończyk” kończy swój udział. Paweł, nie martw się i tak dałeś radę, wielu chciało by jak ty machnąć 180km.
W Pile pojawiamy się krótko przed 18-ą. Co prawda w siedmioro, gdyż na trasie trzy osoby Marek, Sławek i Romek odjechali szybszym tempem, ale z czystym sumieniem mogę napisać, że 10 osób wykonało kawał dobrej nikomu niepotrzebnej roboty. No może poza Patrykiem, który w sercu wiózł bardzo ważną misję. Brawo Patryk, szacun!
autor: Sokhar
Dodaj komentarz